Środa
W środę jeśli chodzi o rzeczy poza pracą to rano słuchałem przez godzinę spotkania Garry'ego Vaynerchuka, a w po południu podcast JRE z Billem Burrem. W pracy zacząłem pracę z backendem. Moim pierwszym zadaniem jest zmodyfikowanie istniejącej usługi, żeby można było odczytywać informacje z bazy danych. Najpierw musiałem porozmawiać z ludźmi w zespole, którzy również skorzystają z mojej pracy, jak podejść do zadania. Większość kodu, który napisałem był wzorowany na istniejącym kodzie w tej usłudze.
Wtorek
We wtorek poszedłem na zajęcia na siłowni, po raz pierwszy odkąd skręciłem sobie kostkę. Wymęczyłem się, ale było fajnie. W pracy musiałem przekopać się przez trochę maili i wiadomości. A potem rozpocząłem proces czytania komentarzy na moim kodzie i robienia poprawek. Nie było tego dużo, więc pod koniec dnia udało mi się wdrożyć moje zmiany do głównej gałęzi kodu. W międzyczasie kiedy czekałem na feedback do poprawek, postanowiłem pójść za radą zespołu i porobić coś pożytecznego, ale nie związanego z moim projektem.
Poniedziałek
W poniedziałek miałem powrót do Irlandii. Rano musiałem się spakować, ale nie zajęło mi to zbyt długo. Poprosiłem siostrę o powtórkę zabiegu energetyzacji kostki, i mimo iż nie mam bladego pojęcia jak może to działać, to mam nadzieję że pomoże. W drodze do Modlina słuchałem sobie podcastu JRE z Neilem deGrass Tysonem, z którego dowiedziałem się masę ciekawych rzeczy związanych z fizyką i astronomią. Na lotnisku odkryłem, że wysokie ceny bardzo mocno odbierają mi apetyt, mimo że byłem głodny.
Niedziela
W niedzielę nie robiłem zbyt dużo. Pierwszą połowę dnia oglądałem One Piece'a (powtórka sagi Zou), a przez drugą serial Crossing Lines, o detektywach pracujących przy zbrodniach międzynarodowych. Za to moja siostra miała udany dzień, bo zaprosiła do nas kolegę. Dla mnie plusem kolegi było to, że przyniósł ze sobą jedzenie, które z moją siostrą przygotowali.
Sobotnie wesele
W sobotę rano miałem sporo wolnego czasu i właściwie to nie zrobiłem nic co mam na liście zadań. Jedyne co zrobiłem takiego bardziej pożytecznego to trochę ćwiczeń. Ale za to moja siostra zdecydowała się nagrać piosenkę i trochę jej w tym pomagałem. Renata już umie obsłużyć mój dyktafon i program do cięcia wideo, ale po raz pierwszy mierzyła się z Audacity, do obróbki audio. W końcu nadszedł czas się przygotować do wyjścia.
Piątek
W piątek postanowiłem rano odwiedzić moje liceum. Odkąd zacząłem studia, co roku we wrześniu odwiedzam moich nauczycieli, żeby utrzymać kontakt, a im też jest przyjemnie dowiedzieć się co u dawnych uczniów słychać. Chętnie też idę na licealny dzień bezpieczeństwa komputerowego, gdzie mogę podzielić się moją wiedzą z młodszymi kolegami. W końcu znalazłem czas na to, żeby przekonwertować zdjęcia z urodzin mojej babci i wysłać je rodzinie. Robienie zdjęć w formacie RAW daje dobre wyniki, ale wymaga większej ilości miejsca na dysku i czasu, żeby te zdjęcia przerobić na JPGi.
Czwartek
W czwartek rano obudziłem się na tyle wcześnie, że mogłem obejrzeć sobie co nieco, zjeść śniadanie, a dopiero potem zacząć pracę. Moim zadaniem dzisiaj było dokończyć migrację na Office UI Fabric oraz zmienić sposób stylizacji komponentów, żeby pozbyć się plików CSS. Zamiast tego używam systemu JSS, który dynamicznie generuje mi unikalną nazwę stylu, a do tego pozwala korzystać ze zmiennych i zagnieżdżonych obiektów. Po drugiej poszedłem zjeść obiad z moją mamą u niej w pracy.
Środa
W środę kolejny raz pracowałem zdalnie z domu. Muszę powiedzieć, że mimo wszystko nie jest to dobra forma pracy. Przez to, że nigdzie nie wyszedłem to ślimaczyłem się w łóżku, a taka praca jest mniej wydajna. Inna sprawa, że się trochę nie wyspałem, co też nie pomogło. Pracowałem nad migracją mojego UI na Office UI Fabric. Poszło nieźle, zostało mi głównie dopracować style, żeby to wyglądało właściwie. Ale miałem bardzo dużo momentów frustracji.
Wtorek
We wtorek był mój pierwszy dzień pracy zdalnej. Miałem w planie wyjść z domu, pójść na uczelnię i tam pracować, ale ostatecznie nie wyszedłem. Zegarek na ręce mam nadal ustawiony na czas irlandzki i według niego mierzyłem nine-to-five. Na początku dnia sprawdziłem maile i wiadomości. Potem zjadłem sobie śniadanie i dołączyłem do spotkania online. Okazuje się, że jakość dźwięku w pokoju zespołu choć zrozumiała, to pozostawia wiele do życzenia. Po spotkaniu wziąłem się za poprawki na podstawie komentarzy do mojego kodu.
Urodziny babci
W niedzielę dzień zaczął się powoli. Po śniadanku poszliśmy do kaplicy, gdzie ksiądz odprawił mszę w intencji mojej babci. Ja nie jestem wierzący, ale ze względu na babcię poszedłem i nawet cyknąłem jej jakieś zdjęcia. Spotkaliśmy tam część rodziny, ale się rozstaliśmy, by sobie posiedzieć troszkę w domu przed pójściem wszyscy razem na urodzinowy obiad. Przeczytałem kilka komiksów Flasha, napisałem odrobinę mojej powieści, zjadłem brzoskwinkę. Rodzice zgarnęli babcię samochodem, a ja z siostrą poszliśmy piechotą do restauracji.