Wizyta W Urzędzie

We wtorek wstałem trochę wcześniej, żeby ciutkę poćwiczyć. Po śniadaniu poszedłem do biura i zacząłem od zapoznania się z materiałami dla nowych członków zespołu OMEX. Po otwarciu poczty wyskoczyło na mnie 135 nowych maili. Joe pomógł mi skonfigurować filtry poczty, żeby te maile szły do odpowiednich folderów. To co ważniejsze będę czytać, a reszta niech sobie będzie na wypadek gdybym tego potrzebował.

Zapytałem Ciana o możliwość drukowania w biurze. Musiałem zainstalować drukarkę w systemie, a po wysłaniu do niej dokumentu, przejść się do niej, przyłożyć identyfikator i wprowadzić hasło. Dopiero wtedy mogłem wyklikać na panelu dotykowym, które dokumenty chcę wydrukować. Musiałem wydrukować potwierdzenie adresu i tego, że zostałem zatrudniony, żeby móc potem pojechać do urzędu.

Następnie o 10:15 uczestniczyłem w codziennym stand-upie. Na takim spotkaniu omawiane są najważniejsze zadania na dany dzień i co się zrobiło do tej pory. Po spotkaniu Val, mój opiekun, wziął mnie do sali konferencyjnej aby przedstawić mi jak wygląda architektura systemu nad którym pracuje zespół oraz co ja będę robił. Moim zadaniem będzie stworzenie wewnętrznego narzędzia do wprowadzania ustawień dla third-party dodatków do Office'a. Będę musiał porozmawiać z ludźmi, którzy będą tego narzędzia używać i dowiedzieć się czego oni potrzebują. No i będę musiał zintegrować je z istniejącą architekturą. Także brzmi to bardzo ciekawie.

O 11:45 musiałem wyjść z biura, pójść na tramwaj i pojechać do centrum do urzędu, aby wyrobić sobie numer PPS, który służy do identyfikacji pracownika. To jest jakiś odpowiednik PESELu. Jak przyszedłem do urzędu, zostałem powitany przez panią koordynator, która sprawdziła, czy byłem zapisany na spotkanie, przydzieliła mi stanowisko i dała formularz do wypełnienia. Następnie poczekałem aż stanowisko będzie wolne. Tutaj poszło sprawnie, pani sprawdziła mój paszport i dokumenty, wpisała dane do systemu, no i w ciągu 2 tygodni przyślą mi numer PPS pocztą.

Po wizycie w urzędzie, jako że nie zdążyłbym wrócić do MSu przed zamknięciem stołówki, poszedłem przekąsić coś na mieście. Wybór padł na WoWburger, który był całkiem smaczny (chociaż mogliby nieco mniej solić frytki). Jak się najadłem, to i się przeszedłem kawałek. Kupiłem sobie też Leap Card - kartę na komunikację miejską. Używając tej karty mam trochę tańsze bilety i mogę ją załadować raz na jakiś czas pieniędzmi i potem używać wygodniej niż kupując za każdym razem bilet.

Jak jechałem w z powrotem tramwajem to się rozpadało, ale na szczęście noszę ze sobą w plecaku parasol. Wróciłem do biura, napiłem się cytrynowej fanty (mamy darmowe napoje) i zacząłem zapoznawać się z materiałami, które opisują jak mój zespół tworzy kod, jakich narzędzi używa itp. Na koniec rozpocząłem oglądać kurs wideo o Service Fabric, co będę kontynuować jutro.

W drodze do domu napisałem większość tego posta, bo niestety mam tyle rzeczy do zrobienia (część sam sobie narzuciłem), że muszę optymalizować mój czas, a chcę się wysypiać. Po powrocie poświęciłem chwilę na klejenie teledysku do mojej nowej piosenki, a potem razem z Helną spędziliśmy dwie godziny kończąc pierwszą wersję statutu PLQ (zobaczymy co powiedzą prawnicy). W końcu znalazłem chwilę na kolację i odpoczynek słuchając keynote Gary'ego Vaynerchuka. A potem lulu.