Wycieczka do Belfastu

W sobotę rano musiałem wcześnie wstać. Razem z Dianą, Dominiką i jej chłopakiem Michałem postanowiliśmy wybrać się na wycieczkę do Belfastu. Wycieczka kosztowała nas 50€ na głowę. Wyruszyliśmy odpowiednio wcześnie i całe szczęście, bo pewien odcinek trasy tramwaju był w remoncie i musieliśmy się przesiąść w autobus zastępczy, a potem iść kawałek piechotą. W końcu dotarliśmy do autokaru.

Kierowca autokaru był jednocześnie naszym przewodnikiem. Koleś opowiadał nam nieco z humorem, więc przyjemnie się go słuchało.

Po drodze do Belfastu zatrzymaliśmy się zobaczyć cmentarz w Monasterboice. Była tam też okrągła wieża wybudowana ze względu na nordyckie najazdy na klasztory w okolicy. Ta wieża została w środku spalona. W okolicy mieliśmy okazję zobaczyć też krowy, konie i owce.

Drugi przystanek mieliśmy na stacji benzynowej, gdzie schrupałem moje śniadanie - sałatkę. A potem pojechaliśmy już do Belfastu.

Kierowca opowiedział nam o sytuacji z granicą, IRA, o tym że wiele lat panował konflikt między katolikami i protestantami. W 2005 zakończono znoszenie wojskowych kontroli przekraczających granicę Irlandczyków między Irlandią i Irlandią północną, na mocy Good Friday Agreement (1998), a w tym roku przez Brexit znowu na się pojawić jakaś forma granicy i kontroli.

W Belfaście dostaliśmy 2h na samodzielne zwiedzanie. Zaczęliśmy od marketu św. George'a, zobaczyliśmy m.in. łososia mądrości, budynek opery, parę ciekawych konstrukcji i (ten pierwszy budynek). Potem pojechaliśmy w inną część miasta i mieliśmy do wyboru pójść do muzeum Titanica lub na wystawę rekwizytów z serialu Gra o Tron. Poszliśmy na to drugie. Można było zobaczyć stroje które nosili aktorzy, ich bronie, czaszki smoków i figury z krypty cmentarnej.

Zrobiłem podczas wycieczki trochę zdjęć, które można zobaczyć na moim Instagramie.

W drodze powrotnej kierowca napomniał, że Polski jest drugim najczęściej używanym językiem w Dublinie (pierwszy jest angielski, trzeci irlandzki).