Leżenie i gotowanie

W sobotę spędziłem większość czasu leżąc i gapiąc się w ekran komputera. Miało padać cały dzień (w dwu-godzinnych odstępach) i nie zaplanowałem niczego ciekawego. Na ekranie leciał mi głównie Malcolm in the Middle.

W końcu około 16 stwierdziłem, że trzeba coś zjeść. Jako że nie miałem jeszcze pierwszej wypłaty, to warto by było trochę pooszczędzać, żeby nie wyzerować się zanim dostanę pieniądze. Więc stwierdziłem, że coś sobie ugotuję. Poszedłem więc do sklepu i za 8,35€ kupiłem 1kg makaronu, trochę mielonej wołowiny, sos pomidorowy, szczypiorek, liście szpinaku i starty ser. Jeśli poszedłbym coś zjeść na mieście, to pewnie wydałbym więcej.

Moje gotowanie wyglądało następująco:

  1. Do rondla wrzuciłem kawałek masła i włączyłem elektryczną kuchenkę. Od razu napomnę, że nie mam doświadczenia z gotowaniem inaczej niż na gazie lub płycie indukcyjnej, ale mam wystarczające pojęcie o regulowaniu temperatury, że wyszło nieźle.
  2. Kiedy masło się rozpuściło, wrzuciłem do niego mieloną wołowinę (435g). Zacząłem tarmosić ją widelcem, żeby otrzymać w miarę rozdrobnione mięsko.
  3. Chlapnąłem do garnka garść wody, żeby wołowinka się nieco poddusiła i rozmiękła.
  4. Kiedy mięso było już usmażone, dorzuciłem do niego liście szpinaku (~3/4 paczki) i mieszałem razem łyżką. Liście pod wpływem temperatury zmniejszają swoją objętość, więc wkładałem je mniejszymi porcjami.
  5. Do mięsa i szpinaku dodałem sos pomidorowy. Sos był jedynym źródłem przypraw i miał też trochę kawałków pieczarek (niewiele i średniej jakości).
  6. Nastawiłem wodę na makaron w drugim garnku.
  7. Umyłem i posiekałem szczypiorek.
  8. Dorzuciłem trochę startego czerwonego cheddara do sosu i dobrze wymieszałem, po czym zdjąłem go z ciepła.
  9. Woda się zagotowała, więc wrzuciłem makaron (nie miałem soli). Po 7 minutach zdjąłem garnek z ciepła i poczekałem jeszcze 2 minuty zanim odcedziłem makaron.
  10. Na cedzaku przepuściłem przez makaron trochę zimnej wody, żeby się nie sklejał i żeby można by było go szybciej podać.
  11. Nałożyłem sobie makaronu do miski, dorzuciłem sosu, wymieszałem, na wierzch wrzuciłem szczypiorek.

Et violà. Tak przyrządzone danie zjadłem ze smakiem. Dwie miski od razu, kolejne dwie zostawiłem na niedzielę.