Pierwszy dzień hackathonu
W poniedziałek zaczął się tydzień hackathonu. Rano, w połowie drogi do Microsoftu zorientowałem się, że nie mam ze sobą identyfikatora i musiałem się wrócić do domu. Potem wciąłem śniadanko i dotarłem do biurka. Chwilę potem poszedłem z Keithem z powrotem do budynku OMP (tego głównego,) żeby zarejestrować się na hackathon - dostaliśmy specjalny identyfikator hackathonowy. Pół godziny później było otwarcie hackathonu, ale ominęło mnie, bo zacząłem czytać kod projektu.
No właśnie, jaki jest mój projekt hackathonowy? Otóż nasz zespół OMEX ma repozytorium na GitHubie, gdzie udostępnia swoje biblioteki. Problem jest taki, że nie ma do nich żadnej dokumentacji i tak właściwie nie wiadomo jak z nich korzystać, ani do czego służą. Moim zadaniem jest to poprawić.
Jakieś 1,5h godziny czytałem ten kod i w końcu jako tako zrozumiałem jak działa. Potem poszedłem znowu do OMP odebrać hackathonowy swag. Koszulka, torba i naklejki. Z powrotem za biurko. Po chwili poszedłem porozmawiać z Danielem, który kieruje moim projektem hackathonowym. Wytłumaczył mi dokładniej jak wygląda użycie biblioteki i dał dostęp do dokumentacji wewnętrznej dotyczącej implementacji tego projektu. Ja muszę napisać bardziej dokumentację dla użytkownika biblioteki.
Potem zacząłem czytać instrukcję jak uzyskać dostęp do repozytorium, bo Microsoft ma cały długi proces i wymagania. W między czasie poszedłem na sesję wspólnego oglądania kursów o nowych feature'ach Visual Studio - narzędziu do wspólnej pracy nad kodem kilku osób jednocześnie i narzędziu ułatwiającym debugowanie. W końcu udało mi się uzyskać dostęp do repozytorium i mam teraz na profilu na GitHubie napisane, że jestem członkiem zespołu Microsoftu.
Wziąłem się za pisanie pliku README, który pokaże co jest w projekcie i gdy miałem napisać instrukcję budowania projektu, to stwierdziłem, że szczegóły nie są jasne. I zacząłem kilku godzinne zadanie - doprowadzić projekt do kompilacji na wszystkie platformy. W międzyczasie była kolacja, gdzie pogadałem z innymi praktykantami o ich projektach i zagrałem w piłkarzyki. W końcu skończyłem to poboczne zadanie i odetchnąłem z ulgą i zadowoleniem. A potem poszedłem do domu, bo byłem już zmęczony.