Podróż Do Irlandii
Moja podróż do Irlandii zaczęła się w piątek, kiedy to postanowiłem się spakować. We wcześniejszy weekend przygotowałem listę rzeczy które chciałbym ze sobą zabrać i ogarnąłem walizkę. Nie było łatwo mi się spakować, ale jakoś zapiąłem walizkę, wspomagając się kolanem do ściśnięcia jej zawartości. Z kwitu na lotnisku dowiedziałem się że ważyła 9kg. Oprócz walizki wziąłem plecak, do którego trafił laptop, wszelkie kable, elektronika, rzeczy do aparatu i buty do biegania. Kupiłem nowy plecak, bo w starym miałem kłopoty z zapinaniem suwaków. Mam teraz te fajne boczne kieszonki, gdzie mogę trzymać butelkę z wodą, albo banana, i łatwo po nie sięgnąć.
W piątek wieczorem postanowiłem sprawdzić jeszcze raz jakie są wymagania dotyczące rozmiarów bagażu i zrobić check-in online. Leciałem najpierw do Londynu linią British Airways, a potem do Dublina innym przewoźnikiem. No i się zestresowałem co to będzie, bo ten drugi przewoźnik ma inne, ostrzejsze ograniczenia dotyczące rozmiarów bagażu. To, oraz chęć zabrania ze sobą zestawu śrubokrętów, skłoniło mnie do tego aby walizkę nadać. Uspokoiłem się, powtarzając 10x “będzie dobrze” i licząc na to, że nikt nie będzie się mojej walizki czepiać.
W sobotę rano, mimo że budzik miałem ustawiony na 7:30, to obudziłem się przed 6. Miałem przez to dużo czasu, żeby wziąć prysznic, zjeść śniadanie, obejrzeć jakiś stand-up na YouTubie i na spokojnie pojechać na lotnisko. Pisząc to właśnie sobie uświadomiłem, że zapomniałem kupić bilet na autobus i miałem farta, że mnie nie skontrolowali.
Na lotnisku poczekałem w kolejce, oddałem walizkę do nadania, przeszedłem sprawnie przez ochronę, doświadczyłem automatycznej kontroli paszportowej i dotarłem do bramki, gdzie jeszcze trochę czekałem, a potem rękawem do samolotu i wziuu, w powietrze. W samolocie się trochę zdrzemnąłem nadrabiając wczesną pobudkę.
Lotnisko w Londynie jest ogromne. Jechałem 9 min autobusem między terminalami (z 5 do 2). Musiałem ponownie przejść kontrolę bagażu, więc wcześniej zahaczyłem o łazienkę pozbyć się wody z butelki. Niestety londyńska kranówka, ani Dublińska, nie dorównują jakości i smakowi Warszawskiej. Następnie miałem 2h czekania na drugi samolot, linii Aer Lingus. Najpierw trochę pochodziłem po sklepach na lotnisku, ale nie było sensu nic kupować, bo raz że drogo, a dwa to nawet nie miałem miejsca w plecaku. Trochę popisałem z siostrą na czacie, korzystając z lotniskowego Wi-Fi, a potem zabrałem się za oglądanie serialu na Netflixie. W końcu poszedłem do bramki i poleciałem do Irlandii, kontynuując w podróży serial.
Na lotnisku w Dublinie znalazłem trasę w Google Maps do mieszkania - całkiem prosta, bo jednym autobusem nr 700. Autobus jedzie praktycznie przez cały Dublin. Zapłaciłem za bilet 11€. Nastepnie musiałem przejść kawałek z buta i trafiłem do właściwego budynku.
No i tu się zaczyna historia - dostałem maila kilka dni wcześniej z instrukcją jak wejść do 3 klatki apartamentów, gdzie znaleźć klucz, itp. Ale okazało się, że kod do klatki się zmienia co tydzień i ten co nam podali był nieaktualny. Ale ktoś wchodził na klatkę to udało mi się wejść. Dalej miałem otworzyć sejf i znaleźć kopertę z kluczem i instrukcją. Sejf otworzyłem, koperty z moim imieniem brak. Więc zadzwoniłem pod numer biura czynnego poza godzinami pracy i przedstawiłem sytuację. Okazało się że była tylko jedna koperta z kluczami do tego mieszkania i mój współlokator, który przyjechał wcześniej ją wziął. Przez telefon pokierowali mnie do innej klatki i właściwego mieszkania.
No i dotarłem w końcu. Piszę ten tekst leżąc wygodnie na łóżku, zanim zapadnę w sen że zmęczenia. Mieszkanie jest ogromne - są dwie odrębne sypialnie z podwójnymi łóżkami, dwie łazienki, kuchnia, pokój dzienny i pomieszczenie z pralką. Wygląda ekstra.
Mój współlokator, Dominik, jest z Austrii. Ani ja, ani on wcześniej nie mieszkaliśmy z kimś z poza grona przyjaciół/rodziny, więc będziemy się uczyć też domowej współpracy.