Parki i muzea

W niedzielę postanowiłem nadrobić sobotę. Wstałem rano, zjadłem śniadanie i koło w pół do dziewiątej wyszedłem z domu. Początkowo chciałem przejść się po okolicy Sandyford. Ale stwierdziłem, że w sumie, to może pójdę z buta do miasta. Pół godziny tramwajem, dwie godziny piechotą. W drodze słuchałem podcastu Joe Rogan Experience.

Spacer był w miarę przyjemny, aczkolwiek okolice które mijałem nie były specjalnie interesujące (poza niektórymi fragmentami). W końcu doszedłem do gęściej zabudowanego centrum. Postanowiłem spędzić trochę czasu w okolicznych parkach. Byłem w Iveagh Gardens, St Stephen's Green oraz Merrion Square. W każdym z nich trochę odpocząłem, bo od tego chodzenia trochę zmęczyły mi się nogi. W dodatku miałem zakwasy po piątkowych ćwiczeniach.

Miałem dużo czasu wolnego, bo Narodowe Muzeum Irlandii o Historii Natury, do którego chciałem pójść, otwarte było dopiero od pierwszej po południu. Postanowiłem zajrzeć do znajdującej się obok Narodowej Galerii Irlandii i okazało się, że ta była otwarta od dwunastej. W galerii zobaczyłem wiele ciekawych obrazów. Zaczepił mnie starszy Pan i po chwili opowiadali mi jak to byli z żoną w Polsce 50 lat temu. Że chcieli od niego funty, a nie złotówki, jak kupował części do samochodu. Potem sam naprawił to auto, a polacy udostępnili mu garaż, częstując go potem salami, za co on postawił im kilka flaszek Wyborowej. A teraz Pan interesuje się sztuką i przyszedł do galerii po inspirację. Pokazał mi też obraz wart 40 milionów, który w latach dziewięćdziesiątych odkryto w kościele w Dublinie, na ścianie jadalni na plebanii.

W końcu udałem się do Muzeum Historii Natury, gdzie przedstawione są zwierzęta zamieszkujące tereny Irlandii, a na piętrze ssaki z różnych zakątków świata. Przez niecałą godzinę przyglądałem się różnistym wypchanym zwierzętom, wielu z których nawet nie byłbym w stanie nazwać po polsku.

Jeśli będziesz mieć kiedyś okazję zwiedzać Dublin to polecam Narodowe Muzea i Galerię, bo mają naprawdę dużo ciekawych materiałów, a w dodatku są darmowe.

W każdym razie wymęczyłem się, najpierw fizycznie, potem intelektualnie. W drodze tramwajem do domu po raz pierwszy sprawdzono mi bilet. Tutaj kontrolerzy są bardzo widoczni, bo noszą pomarańczowe koszulki. Na koniec dnia wykończyłem sobotni makaron i do końca dnia się relaksowałem.