Indukcja

Poniedziałek - mój pierwszy dzień w Microsofcie. Dzień pełen wrażeń, który zakończyłem zmęczony.

Rano szybko wciągnąłem śniadanie, dwie kanapki i razem z Dominikiem poszliśmy piechotą do biura. Mamy niecałe 2km, czyli jakieś 20 minut drogi. Nadal ciężko mi się przechodzi przez ulicę, bo w Irlandii jest ruch lewostronny, a światła dla pieszych dziwnie działają.

Na recepcji poproszono nas o wypełnienie krótkiego kwestionariusza i poczekanie, aż ktoś po nas przyjdzie. O 8:30 przyszedł Alan z działu HR i rozpoczęła się indukcja. Szef od bezpieczeństwa zrobił nam zdjęcia do identyfikatorów i odebrał kwestionariusze. Następnie była pierwsza prezentacja o bezpieczeństwie - jak się zachować jak będzie alarm, gdzie dzwonić jak stanie nam się krzywda, itp. Potem mieliśmy krótkie przedstawienie siebie i kolejną prezentację, tym razem o historii firmy i jej celach. Pierwotnie hasło MSu brzmiało mniej więcej „Komputer w każdym domu”. Obecnie jest to „Naszą misją jest zwiększenie możliwości rozwoju każdego człowieka i każdej organizacji na świecie”.

Następnie Alan przedstawił nam, że co roku pracownik jest ewaluowany nie tylko na podstawie swojej pracy, ale też czy pomaga innym lub tworzy rozwiązania w oparciu o pracę innych, co jest ciekawym podejściem, bo kultywuje kulturę współpracy w firmie. Została nam opisana mniej więcej hierarchia w firmie, zarówno na poziomie międzynarodowym jak i w samym biurze w Irlandii. A potem było kilka technicznych szczegółów związanych z tym co musimy zrobić w najbliższych dniach, żeby móc rozpocząć pracę. Ogólnie mieliśmy wciskane informacje do głów przez jakieś 4-5h co nieco nas zmęczyło.

Potem był lunch i wycieczka po biurze, które jest całkiem duże. Na parterze są stołówki, w podziemiach siłownia, a wszędzie indziej różne biura, sale konferencyjne itp. Weszliśmy też na taras, z którego widać zieloną okolicę.

Następnie zostaliśmy odebrani przez opiekunów. Okazało się, że programiści zostali przeniesieni do innego budynku, bo namnożyło się przez ostatnie kilka lat sprzedawców. Opiekunem jest po prostu osoba z zespołu, do którego się trafiło. Ja jestem w jednym z zespołów OMEX, ale czym się będę zajmować to jeszcze dokładnie nie wiem. Dominik jest też w zespole OMEX, ale robi coś innego, bo siedzi w innej części budynku.

Przydzielono mi stację roboczą, monitor 4K, biurko, które można podnosić do pracy na stojąco, i ergonomiczne krzesło. Do tego dostałem jeszcze laptopa, gdybym chciał pracować zdalnie. Trochę zajęło mi spięcie kablami tego wszystkiego, zainstalowanie Windowsa, skonfigurowanie konta i MFA, a potem instalowałem potrzebne oprogramowanie.

Po pracy zjadłem kolację, skleiłem vloga z weekendu, napisałem ten blogpost, miałem spotkanie na Skypie i w końcu poszedłem spać.