Wtorek - kodzenie i integracja
We wtorek spędziłem większość dnia planując i programując API książki telefonicznej do bootcampu. Staram się od razu przestrzegać wszystkich zaleceń stylu programowania stosowanych w zespole. Oznacza to robienie odpowiednich komentarzy, odpowiednich odstępów, stosowania wszędzie klamer, itd. Następnie konsultuję moje poczynania z Valem, moim buddy. Prawdę mówiąc piszę ten post w czwartek rano i nie pamiętam zbyt dużo z tego co się dokładnie we wtorek działo. Pod koniec dnia przeszedłem kolejny trening online, tym razem Privacy 201.
Dzień szkoleń
W poniedziałek zacząłem dzień od ćwiczeń. Tym razem zajęcia nazywały się Core-Express i prowadził je koleś od boksowania. Ćwiczyliśmy brzuch na różne sposoby - deska, brzuszki, podnoszenie i opuszczanie nóg (leżąc na plecach). Jak uda mi się tak ćwiczyć przez następne tygodnie to myślę, że moje mięśnie znacznie się poprawią. Na koniec mieliśmy okazję użyć specjalnej wagi, która poprosiła o wiek, wysokość i oprócz wagi (76kg) policzyło mi BMI (22.5) oraz ilość wody w organizmie (~65%) i procent tkanki tłuszczowej (~10%).
Niedziela handlowa
W niedzielę miałem w dużej mierze dzień odpoczynku. Kupiłem jedzenie, jadłem, leżałem na kanapie, oglądałem filmy. W środku dnia natomiast poszedłem do galerii handlowej Dundrum. Postanowiłem, że czas kupić sobie nowe buty. Poprzednie nosiłem już dość długo, a starta podeszwa i dziura, przez którą widać duży palec, zaczęły dawać mi się we znaki. W pierwszym sklepie, do którego poszedłem nie mieli butów, które by mi pasowały. Miałem za to okazję przejść analizę kroku i dowiedziałem się, że stawiając prawą stopę na ziemi kostka schodzi mi trochę za bardzo do wewnątrz.
Wycieczka do Brey
W sobotę wybraliśmy się do miejscowości Brey, trochę na południe od Sandyford, gdzie mieszkamy. Poszliśmy najpierw na autobus, ale podczas naszego pół godzinnego czekania każdy autobus, który przyjechał był pełny i brał pasażerów. Więc poszliśmy na pociąg, co nawet wyszło nas trochę taniej. W Brey poszliśmy najpierw do centrum miasta, mijając tłumy ludzi idących na plażę, żeby coś przekąsić, zanim sami poszliśmy na plażę. Tam usiedliśmy wygodnie, lub mniej, na kamyczkach, patrząc na piękne morze oddzielające Irlandię od Wielkiej Brytanii.
Ostatni dzień hackathonu
W piątek rano poszedłem na kolejne zajęcia na siłowni. Tym razem było to K.B.D. Ćwiczenia ze sztangą i taką kulą z uchwytem nie były łatwe. Nadal czuję sporą część mięśni wzdłuż brzucha i ramion, a także nóg i pupy. Właściwie całe ciało mnie pobolewa. Ale za to na koniec praktyk, jeśli co tydzień będę chodził na zajęcia, to wzmocnię swoje mięśnie. Po śniadaniu dopilnowałem kilku formalności związanych z otrzymaniem pensji. A potem poszedłem na sesję demo Fix, Hack, Learn.
Science fare
W czwartek musieliśmy wyjść ciut wcześniej niż zwykle z domu rano, żeby zdążyć na zajęcia na siłowni. Poszliśmy na Combat. Nie wiedziałem do końca jak to będzie wyglądało, no i, generalnie trochę hardcore. Zaczęliśmy od krótkiej rozgrzewki i od razu przeszliśmy do siłówki. Potem Aero box, a potem dobraliśmy się w pary, jedna osoba zakładała rękawice, druga łapki (małe tarcze), i w różnych kombinacjach trzeba było uderzać. Jak potem jadłem śniadanie to ledwo podnosiłem kromkę chleba do ust, taki zmęczony byłem.
Filmowa środa
W środę rano postanowiłem nastawić sobie pranie na popołudnie. A następnie wziąłem steadicam, który w miarę udało mi się nastawić poprzedniego wieczoru i poszedłem z Dominikiem do biura. Zjadłem śniadanie (jajecznicę z chlebem i bekonem). Pomogłem Neilowi, który był z Dominikiem w zespole, w połączeniu się Postmanem do lokalnego API (które serwował po https i postman próbował robić walidację certyfikatu self-signed). Nagrałem przejście się po korytarzu i poszedłem do swojego biurka.
Pisanie dokumentacji
We wtorek zacząłem dzień, jak co dzień, od wrzucenia linków do blogpostów na social media. Poszliśmy z Dominikiem do Microsoftu, ale poszliśmy na śniadanie osobno, bo on poleciał zgarnąć z biura laptopa, żeby od razu po śniadaniu zacząć pracować ze swoim zespołem hackathonowym. Ja na śniadanie spróbowałem czegoś nowego - musli z mlekiem za 65¢. Dosiadłem się do Ciana (którego imię wymawia się Kijan) i troszkę pogadaliśmy. W biurze zacząłem od wrzucenia wczorajszych zmian do repozytorium online i utworzeniu Pull Requestu, który następnie musiał być zweryfikowany przez 2 osoby z odpowiednimi uprawnieniami.
Pierwszy dzień hackathonu
W poniedziałek zaczął się tydzień hackathonu. Rano, w połowie drogi do Microsoftu zorientowałem się, że nie mam ze sobą identyfikatora i musiałem się wrócić do domu. Potem wciąłem śniadanko i dotarłem do biurka. Chwilę potem poszedłem z Keithem z powrotem do budynku OMP (tego głównego,) żeby zarejestrować się na hackathon - dostaliśmy specjalny identyfikator hackathonowy. Pół godziny później było otwarcie hackathonu, ale ominęło mnie, bo zacząłem czytać kod projektu. No właśnie, jaki jest mój projekt hackathonowy?
Pierwszy trening Quidditcha w Dublinie
W niedzielę poszedłem na otwarty trening Quidditcha drużyny Dublin Draiochta Dragons, który odbył się w Fairview Park. Irlandczycy poznali mnie, a ja ich, bo spotkaliśmy się już kilkukrotnie na międzynarodowych zawodach. Na trening zabrałem Martę, praktykantkę w MSie na stanowisku Program Menadżera. Ja jestem w dość dobrej formie i dla mnie taki trening to tylko trochę zmęczenia, ale dla osób, które nigdy w Quidditcha nie grały, to jest to nie lada wysiłek.