Środa

W środę zacząłem dzień z bardzo fajnym nastrojem. No jak się człowiek wyśpi to od razu czuje się lepiej. Moim zadaniem dnia było wykonać niezbędne kroki, aby moja aplikacja znalazła się na środowisku testowym i żebym miał do niej dostęp. W tym celu musiałem edytować specjalne pliki konfiguracyjne i trochę zmienić mój projekt, żeby był zgodny ze standardami nazewnictwa używanymi w klastrze. Równolegle robiłem trochę poprawek do dokumentacji, rozmawiałem o niektórych aspektach mojego projektu z osobami w zespole i rozpocząłem wątek mailowy odnośnie tego, które pola powinny się znaleźć w edytorze, a które nie.

Wtorek

We wtorek moje poprawki zostały wpięte do głównego repozytorium. Musiałem od razu zrobić poprawkę, ponieważ główna gałąź miała dodatkowe kroki w procesie budowania i czegoś mi brakowało. Po tym jak wszystko było ok, mogłem zacząć tworzyć UI w moim projekcie według wcześniej napisanego designu. Sporo było momentów, że czekałem aż ktoś zaakceptuje moje zmiany, przez co sumarycznie zrobiłem dość niewiele. Po południu odbyły się kolejne prezentacje końcowe. Ebin zajmował się zarządzaniem ustawieniami dla aplikacji na Service Fabric.

Poniedziałek

W poniedziałek udało mi się w końcu doprowadzić projekt do budowania online. Poprosiłem odpowiednie osoby o review kodu. Musiałem potem zrobić kilka zmian i w końcu kod został zaakceptowany. Oprócz tego obejrzałem trochę kursu z Reacta, żeby upewnić się, że moja dotychczasowa wiedza jest w miarę pełna. No i zacząłem pracować nad dokumentem, w którym dokładnie opiszę design projektu. W domu odgrzałem sobie spaghetti i dokończyłem oglądać Agentów S.H.I.E.L.D. Na sam koniec dnia, coś mnie tknęło, żeby zabrać się za pisanie mojej mini-powieści.

Niedziela

W niedzielę siedziałem cały dzień w domu. Na dworze trochę padało, więc nie było sensu wychodzić. Ugotowałem sobie jedzonko, po raz kolejny spaghetti. No i głównie oglądałem seriale. Rano Arrow, wieczorem Agents of S.H.I.E.L.D. Ale udało mi się też zrobić coś pożytecznego. Lista zadań rosła i nie miała ostatnio czasu zmaleć. W końcu napisałem skrypt, który automatycznie aktualizuje moją stronę domową marian.dziubiak.pl. Musiałem też odświeżyć moje certyfikaty SSL. A potem przysiadłem trochę do spraw PLQ związanych z zakładaniem federacji klubów sportowych.

Sobota

W sobotę miałem ponownie okazję pójść na trening lokalnej drużyny quidditcha. Co prawda nie mogłem biegać ze względu na kostkę, ale miałem okazję pogadać i posędziować. Tak się złożyło, że oprócz mnie, z ludzi grających w quidditcha poza Irlandią, na tym treningu pojawił się Mike, który gra dla Rhinos Bonn studiując w Niemczech, oraz Ellen i Joao z Brazylii. Udało się im nawet zagrać mecz 4 na 4. Po treningu poszliśmy na pizzę.

Piątek

W piątek pracowałem przy utworzeniu projektu frontendu, który wchodzi w interakcję z backendem, i doprowadzeniu aplikacji do stanu, w którym będzie się budować. Miałem problemy z zależnościami, miałem problemy z linterem, a na koniec pojawiły się jeszcze jakieś nowe nieznane problemy z którymi będę borykać się w poniedziałek. W środku dnia wypadła mi olbrzymia przerwa. Poszedłem na lunch, potem graliśmy w piłkarzyki i pingponga, a kiedy w końcu wróciliśmy do naszego budynku to rozpoczęła się ceremonia pożegnania odchodzących w tym tygodniu praktykantów i poczęstunek ciastem.

Czwartek

W czwartek zacząłem dzień od dalszej pracy nad designem UI. Chciałem zrobić sporo pracy wykończeniowej przed spotkaniem, na którym ten design omawiałem. Pokazałem edytor, doprecyzowałem kilka rzeczy odnośnie tego jakie pola powinny być edytowalne i jakie dodatkowe informacje powinny się tam znaleźć. Co ciekawe, to to, że wszelkie daty są tworzone w strefie czasowej UTC-7 aby być w standardzie z Redmond. Na koniec spotkania było wielkie WOW kiedy pokazałem ekran podsumowania zmian, przed ich zapisaniem.

Środa

W środę wyszedłem z domu wcześniej niż zwykle, żeby ponownie udać się do szpitala, ale tym razem na wizytę z fizjoterapeutą. Ogólnie, służba zdrowia w Irlandii vs służba zdrowia w Polsce, trochę przepaść jest. W sobotę byłem na ostrym dyżurze, miałem w poniedziałek umówić się na wizytę, najbliższy wolny termin był we wtorek następnego dnia. W każdym razie udałem się do miasta. Tramwaje czerwonej linii miały jakiś problem, więc żeby się nie spóźnić poszedłem do szpitala piechotą.

Wtorek

We wtorek kontynuowałem pracę nad designem UI mojego edytora. Sporo czasu poświęciłem na to, aby pogrupować jakoś sensownie własności i wprowadzić je do aplikacji. Niektóre własności to tylko tekst, inne to liczba, a inne mają określoną pulę wartości, które należy wybrać z rozwijanej listy. Mieliśmy stand-up jak co dzień. Był też lunch z dużym kawałkiem mięsa schabowego. Były też kolejne prezentacje końcowe. Rob pracował nad stroną do instalacji dodatków do Worda, Excela i PowerPointa.

Poniedziałek

W poniedziałek poszedłem normalnie do pracy. Wysunąłem sobie szafkę spod biurka i większość czasu siedziałem z nogą opartą na niej. Na początku obejrzałem kurs ze stylizowania aplikacji React, potem mieliśmy stand-up, a potem wziąłem się za pisanie dokumentu opisującego mój projekt. Musiałem uwzględnić np. informację o bezpieczeństwie aplikacji, o jej skalowalności czy też zgodności ze standardami w odniesieniu do osób z utrudnieniami (czy to wadą wzroku, słuchu, itd.). Na obiad wzięliśmy z chłopakami ramen, ale nieopatrznie nie odmówiliśmy ostrych papryczek.